FILOZOFIE SZCZĘŚCIA A TERAPIA GESTALT CZ. 4

Spotkanie ja-Ty

Znalazłam swoją definicję szczęścia, poświęciłam chwilę refleksji jej znaczeniu. I jak to zwykle bywa: „chwila oświecenia i absolutnej harmonii minęła i na nowo pojawiły się odwieczne pytania” [1], tylko już na innym poziomie. Zaczęło mnie nękać kolejne pytanie – otworzył mi się kolejny Gestalt: jak moje rozumienie szczęścia wpływa na relację terapeutyczną? I czy aby to, co sobie ułożyłam, nie stoi w sprzeczności z założeniami terapii Gestalt? Czy na tym poziomie ja (prywatnie i w roli terapeuty) jestem spójna? Jak ta moja spójność, bądź niespójność oddziałuje na osobę, z którą się spotykam?

Jeśli pytam o relację terapeutyczną, to pytam o kontakt z drugą osobą. Jaki on jest, albo jaki dobrze, żeby był i stał się sprzyjającym warunkiem rozwoju klienta. Muszę się odwołać do filozofii Martina Bubera, który zagadnieniom relacji między ludźmi poświęcił sporo uwagi. Zdaniem Bubera rozwój może nastąpić wyłącznie w drodze autentycznego spotkania dwu osób, które wchodzą z sobą w kontakt bez obawy i z pełną otwartością, zachowując jednocześnie świadomość własnej indywidualności i łączących je związków. To dzięki autentycznemu spotkaniu dwu osób dochodzi do rozwoju osobistego. Jak napisał Buber „człowiek staje się Ja w kontakcie z Ty[2]. Właśnie od Bubera Perls zaczerpnął gestaltowski model relacji terapeutycznej, w którym to terapeuta „pozwala sobie istnieć w pełni, w swojej odrębności, ofiarowując w ten sposób klientowi partnera i umożliwiając autentyczną relację Ja-Ty.”[3]

Co więc, jako terapeuta mogę zrobić, by mój kontakt z klientem przybierał formę autentycznego spotkania Ja-Ty? Cóż innego, jak nie zadbanie o własną spójność i harmonię. Przecież celem terapii Gestalt jest pomoc w odkryciu autentycznych pragnień, emocji i potrzeb klienta, pomoc w budowie własnego autonomicznego systemu wartości i stworzenie warunków do integracji osobowości. Rozumiem, że moja harmonia, spójność i otwartość jest warunkiem nawiązania autentycznej relacji z klientem. „Kto pozostaje w zgodzie z samym sobą, ten może także stwarzać harmonię wokoło siebie.”[4]

Kontakt, spotkanie Ja-Ty uwzględnia to, co w kliencie i to co w terapeucie. Jako terapeuta mam być w dobrostanie, żeby móc w pełni otworzyć się na klienta i przyjąć go takim, jakim jest i z czym przychodzi, a nie zajmować się swoimi niedokończonymi sprawami z mojego świata. Jeśli mam swoje sprawy poukładane, przyjmuję klienta tak, że nie zaburza on mojej harmonii, a ja mogę uważniej i spokojniej mu towarzyszyć. Jak dowodzi Jeffrey Kottler, skuteczny terapeuta to ten, który jest spójny w tym, co głosi, z tym, co robi. W swoim życiu realizuje głoszone zasady.[5]

Wychodzi na to, że moje osobiste rozumienie szczęścia nie jest w konflikcie z tym, co robię zawodowo. Domyka mi się następny Gestalt: to, co robię i kim jestem jest ze sobą spójne.


[1] Bucay J., Pozwól, że …, op. cit., s. 147

[2] Buber M., Ja i Ty. Wybór pism filozoficznych, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1992, s. 56

[3] Ginger S., Gestalt Sztuka…, op. cit., s. 167

[4] Grün A., 50 aniołów na cały rok, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2003, s. 114

[5] Kottler J. A., Skuteczny terapeuta, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005.